Zaproszenie do planetarium? Czy ich całkowicie pogięło? Godzina gapienia
się w imitacje gwiazd i planet, nie chce mi się, ale Lou się tak
cieszył! Nie przestawał o tym paplać podczas śniadania, wiercił się i
kręcił, nie mógł wysiedzieć spokojnie na krześle. Bardzo lubił
astronomię, interesował go wszechświat, wszystkie te gwiazdy i…reszta.
Gdyby nie Louis to bym na stówę nie poszedł! Z drugiej strony są plusy i
to bardzo duże: cała godzina spędzona z NIM, jest ciemno, więc mogę się
na NIEGO gapić tak długo jak tylko zechce, bo nikt nie zauważy. Po
dłuższym zastanowieniu cieszę się z tego wypadu. Nagle otworzyły się
drzwi do mojego pokoju i wparował śpiewający Lou!
- Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę, a misiu jak to misiu…narobił w teczkę, sisiuuuu!
Zaśmiałem się chyba na cały dom, on zawsze umiał mnie rozweselić.
-
Kocie zbieraj się! Chyba nie chcesz się spóźnić, co? – stanął przede
mną tak blisko, tak bardzo blisko! Chciałem coś szybko zrobić, już w
głowie widniały mi nieprzyzwoite i niegrzeczne sceny, ale on przybliżył
się jeszcze bardziej i po prostu mnie przytulił. Wtuliłem się w niego
bardzo mocno, poczułem jego słodki zapach. Boże jak on pięknie pachnie!
Teraz odkryłem jego małe uszko, pocałowałem je, przygryzłem delikatnie i
cichutko wyszeptałem:
- Bardzo ci dziękuję za wczoraj. Dzięki za wszystko.
-
Och Harry pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze cię
wysłucham, pomogę, nigdy cię nie opuszczę, pamiętaj o tym, proszę.
W
odpowiedzi tylko wzmocniłem uścisk. Nie mogłem nic z siebie wydusić, bo
tak strasznie się wzruszyłem i ucieszyłem, zrobiło mi się tak miło, że
mogłem w tej pozycji spędzić cały dzień, ba! Całe życie. Dosłownie w
środku skakałem z radości. W tej chwili kochałem go tak mocno, nie wiem
czy to jeszcze można nazwać braterską miłością myślę, że to coś więcej,
dużo więcej.
Louis pierwszy się odczepił od tego uścisku i powiedział:
-
Harruś niechętnie to mówię, ale musimy się już naprawdę zbierać, czekam
na ciebie w samochodzie.- puścił mi oczko i wyszedł z pokoju.
Po pięciu minutach wyjeżdżaliśmy już z garażu razem z resztą chłopaków, a po dziesięciu byliśmy już na miejscu.
Duży
niebieski budynek, a jako dach miał granatową kopułę idealnie pasował
do galaktycznych klimatów toteż Lou zachwycił się nim momentalnie.
Przewodnik się troszkę spóźnił, ale nie musieliśmy długo czekać, więc po
chwili już siedzieliśmy na swoich miejscach. Ja z Louisem na samym
końcu, a przed nami byli Liam, Niall i Zayn, ten ostatni jeszcze
poprawiał swoje włosy, a Niall jak zwykle narzekał na brak jedzenia.
Przyglądając się im zacząłem w duchu się śmiać, spojrzałem na mojego
najlepszego przyjaciela, który właśnie oglądał salę, w której się
znajdowaliśmy. Pomieszczenie było równie duże jak budynek samego
planetarium, półokrągły sufit, ciemne ściany. Muszę przyznać, że ładnie
tu. Zgaszono światła i pogrążyliśmy się w ciemnościach. Było tak ciemno,
że widziałem tylko zarysy twarzy i oczy Louego, ale to jak najbardziej
mi wystarczyło. Pokaz się zaczął, nie słuchałem ani nie oglądałem tylko
wyobrażałem sobie znowu jakieś romantyczne sceny. Nagle naszła mnie
ogromna ochota na popatrzenie w te niebieskie oczy, więc szybko
obróciłem głowę, ku mojemu zdziwieniu, Lou był już odwrócony w moją
stronę. Uśmiechnęliśmy się i delikatnie przybliżyłem się do niego,
położyłem moją głowę na jego ramieniu, a on głaskał mnie po głowie i
bawił się moimi włosami. Było mi bardzo przyjemnie. Uniosłem się lekko
żeby go zobaczyć jeszcze raz, teraz byliśmy niebezpiecznie blisko, tak
blisko, że nasze nosy stykały się ze sobą. Chciałem już głowę oddalić,
ale on ujął mi ją w swoje dłonie i gwałtownie wpił się w moje usta,
przyssał się mocno w moje wargi. Zaskoczyło to mnie niesamowicie, nie
przypuszczałem, że on też obdarza mnie takim wielkim uczuciem. Nie
psując tego pięknego momentu szybko oddałem pocałunek i teraz
całowaliśmy się bardzo namiętnie. Uchyliłem nieco usta, aby zaczerpnąć
powietrza, a on wykorzystał moment, wsunął swój język do mojej buzi i
tak nasze języki tańczyły razem szybką cza-czę. Rękami powędrowałem na
jego umięśniony tors, a potem wyżej i zacząłem teraz ja bawić się jego
włosami. Zaś jego ręka wylądowała na moim udzie, sunęła co raz wyżej, aż
dotarła do mojego rozporka. Przygryzłem wargę, ale niestety nagle
oderwaliśmy się od siebie, w końcu jesteśmy w miejscy publicznym i
niewiadomo, kiedy mogą zapalić się światła. A więc ułożyłem się na jego
ramieniu, on chwycił moją dłoń i zaczął palcami dotykać moje palce,
pogłaskałem go po policzku i tak zostaliśmy do końca prezentacji. Gdy
zapaliły się światła wszyscy przetarli oczy i ziewnęli głośno. Potem
podziękowaliśmy i szybko ruszyliśmy do samochodu. W drodze powrotnej
zaczęła się gorąca dyskusja:
- Eee nudne to było okrutnie! -narzekał Zayn
- I to jak! Ależ mi się chce spać!- powiedział Liam
A Niall jak zwykle myślał tylko o jednym:
- Ja to bym zjadł makaron!
Lou też dał się w rozmowę patrząc jednocześnie na mnie:
- Dla mnie to było dość interesujące i miłe
- Tak dla mnie tak samo- odpowiedziałem, przy czym szeroko się uśmiechnąłem i lekko zaczerwieniłem.
Tak,
definitywnie było to miłe uczucie, bardzo miłe. Wróciłem do tamtego
pocałunku, to było coś! Coś niezwykłego, coś pięknego! Ach! Czułem się
wtedy tak niesamowicie moje wnętrzności podskoczyły z radości, a mój
mały Hazza chyba się obudził. Przez resztę drogi razem z Louisem
posyłaliśmy sobie uśmieszki, reszta chłopaków nie zwracała na to uwagi,
bo już była przyzwyczajona do Larrego. Ale tym razem to było coś więcej,
tym razem te uśmiechy i gesty nie były żadnym żartem.
Wróciliśmy w
końcu do domu. Szybko zrobiło się bardzo późno, więc postanowiłem już
pożegnać się ze wszystkimi i iść spać. I tak też zrobiłem. Z uśmiechem
na ustach wywołanym wspominaną jeszcze dzisiejszą wycieczką zasnąłem.
_
Jula
sobota, 28 kwietnia 2012
piątek, 27 kwietnia 2012
# OO2
Za chwile mamy bardzo ważny koncert, a ja nadal nie pamiętam tekstu piosenki. Wszystko przez Louisa patrząc na niego nie potrafię się skupić. Widzę jest jędrne pośladki, wiem wiem to dziwne. Ale ja nie potrafię oderwać od nich wzroku. Za każdym razem mam ochotę dać mu klapsa ale chyba nie wypada. Do tego te oczy.. Piękne pełne blasku niebieskie cuda. Tak to jest powód a raczej Louis jest powodem dla którego nie potrafię się skupić. Ale przecież muszę.. Musze nauczyć się tej piosenki nie pozwolę sobie na zawód chłopców. Za 5 minut wchodzimy a ja jestem w proszku. Jeszcze tylko włosy lekki makijaż wiadomo jak to na scenę. Ale osobiście lubię kiedy mnie malują ciekawią mnie te wszystkie kolory, pudre i tak dalej. Ale co z tą piosenką. Już prawie prawie umiem tylko ostatnia zwrotka. Dam radę. Przecież muszę.
- Chłopcy za chwile wchodzicie. No szybko! - usłyszałem głos organizatorki i poderwałem się do góry. Podeszłe szybko do Louisa i dałem mu krótkiego delikatnego buziaka w policzek. My zawsze się tak buziaczkujemy przed występem. Powoli wkroczyliśmy na scenę od razu usłyszałem pisk publiczności, po prostu nas kochają. Na scena wleciało kilka pluszowych misiów kwiaty i wiele karteczek. Tak to od naszych kochanych fanek. Piosenka się zaczęła jak zawsze Liam zaczął pierwszy muszę przyznać że ten chłopak ma głos. Nadeszła moja kolej odśpiewałem swoje ale niestety nie wyszło mi najlepiej. Pomyliłem słowa.. I chyba nieczysto skończyłem. Jestem beznadziejny. Za to Louis zaśpiewał przecudnie jego lekki ale mocny głos przeleciał po całej sali w tym momencie poczułem ciarki na plecach. Ten chłopak tak na mnie działa. Piosenka sie skończyła a ja poczułem że zawaliłem na całego. Wydawało mi się że wszyscy na mnie patrzą z wyrzutem i z rozczarowaniem A to zawsze boli mnie najbardziej rozczarowanie innych. Nie moglem tego dłużnej wytrzymać .. Na szczęście to był tylko koncert XF a nie nasz osobisty koncert. Jurorzy powiedzieli swoje nawet nie wiem co. Usłyszałem tylko swoje imię i to że nie poszło mi najlepiej. Przecież o tym wiem.. Zeszliśmy ze sceny a ja poczułem że coś mokrego i słonego spływa z moich policzków. Tak tak płakałem. Nie wstydzę się łez. Bez słowa usiadłem na kanapie i zacząłem topić swoje smutki w łzach. Chłopcy próbowali mnie jakoś pocieszyć. Ale ja nie chciałem ich litości. Wiedziałem że to co się stało na scenie. Moje bezsensowne wystąpienie nie miało sensu. Powinni mnie wywalić za to z zespołu! Tak.. A nie zdziwię się jak tak zrobią.
* z perspektywy Louisa *
Harry całkowicie się załamał po tym występieniu. Nie wiem czego oni się w nim doczepili przecież jak zwykle zaśpiewał niesowicie. Jego głos jest jak.. jak tysiąc soczystych marchewek. Tak zdecydowanie jak tysiąc soczystych marchewek. Co ja mam teraz zrobić. Nie chce patrzeć jak wypłakuje sobie oczy. Jest moim najlepszym przyjacielem. Na dobre i na złe. Tylko jak go pocieszyć. Słowa do niego nie trafiają. W końcu nie tylko ja próbowałem. Nie muszę coś zrobić natychmiast on nie może tak tłumić w sobie uczuć. Po za tym ze smutkiem mu nie do twarzy wole jak jest uśmiechnięty. Wtedy zawsze oczy mu tak pięknie błyszczą i tryska od niego radość. Kocham takiego Harrego a nie tego smutnego. Powili zbliżyłem się do siedzącego Harrego. Usiadłem obok trochę się powierciłem i delikatnie chwyciłem jego rękę. Powoli zbliżyłem ją do swoich ust i złożyłem na niej kilka delikatnych pocałunków. Poczułem ze Harry delikatnie odwrócił głowę w moja stronę.
- Ci.. Już jestem przy tobie. Nie smuć się już. - druga rękę położyłem mu na głowe i głaskałem jego burze loków. Wiem że to go uspokaja. - Harry popatrz na mnie. - w tej chwili chwyciłem go delikatnie za brodę i zwróciłem jego głowę do mojej. Oczy Harrego jak zawsze zielone tym razem były pełne łez. Wytarłem kilka z jego policzka i popatrzyłem mu głęboko w oczy. Poczułem coś czego nie potrafię opisać. Jakby motylki w brzuchu ale czy na pewno. Miałem ochotę go pocałować.. Ale jak to jego. Ja mam całować Harrego mojego najlepszego przyjaciela. Nic dokoła mnie się nie liczyło ważne było to że jego oczy patrzą na mnie a moje na jego. Tylko to się liczyło. A raczej liczył się tylko on. Nagle jednak Harry spuścił wzrok i delikatnie powili mnie przytulił. Zrobiło mi się lepiej na sercu czując zapach jego włosów, zapach jego bluzy. Oplotłem ręce wokół jego szyki. Serce zaczęło mi być jeszcze mocnej. Harry chyba tez to poczuł bo jego serce równie mocno waliło.
- Dziękuje. - słyszałem cichy głosik za moim uchem. Ty był Harry. Chyba udało mi go pocieszyć. Tak UDAŁO MI SIĘ. Mój przyjaciel dzięki mnie odzyskał uśmiech. To na prawdę wielki sukces.
- Harry popatrz na mnie jeszcze raz.. - Harry oderwał się ode mnie i przeleciał mnie wzrokiem - Uśmiechnij się. - palcami wyrzeźbiłem uśmiech na buzi Harrego. - Tak o wiele lepiej. Zaśpiewałeś wspaniale. Nie ma co się smucić. Jutro porywam się do planetarium. Co ty na to?
- Louis nie mów tak.. Ja wiem że nie popisałem się. Zawaliłem na całego. Lou.. Dziękuje. - ty razem uśmiechnął się w taki sposób ze aż zahuczało mi w głowie. - Planetarium to świetny pomysł. - zaczął mnie gilgotać. Och ten mój Harry. < 3
_
Ala . : D
- Chłopcy za chwile wchodzicie. No szybko! - usłyszałem głos organizatorki i poderwałem się do góry. Podeszłe szybko do Louisa i dałem mu krótkiego delikatnego buziaka w policzek. My zawsze się tak buziaczkujemy przed występem. Powoli wkroczyliśmy na scenę od razu usłyszałem pisk publiczności, po prostu nas kochają. Na scena wleciało kilka pluszowych misiów kwiaty i wiele karteczek. Tak to od naszych kochanych fanek. Piosenka się zaczęła jak zawsze Liam zaczął pierwszy muszę przyznać że ten chłopak ma głos. Nadeszła moja kolej odśpiewałem swoje ale niestety nie wyszło mi najlepiej. Pomyliłem słowa.. I chyba nieczysto skończyłem. Jestem beznadziejny. Za to Louis zaśpiewał przecudnie jego lekki ale mocny głos przeleciał po całej sali w tym momencie poczułem ciarki na plecach. Ten chłopak tak na mnie działa. Piosenka sie skończyła a ja poczułem że zawaliłem na całego. Wydawało mi się że wszyscy na mnie patrzą z wyrzutem i z rozczarowaniem A to zawsze boli mnie najbardziej rozczarowanie innych. Nie moglem tego dłużnej wytrzymać .. Na szczęście to był tylko koncert XF a nie nasz osobisty koncert. Jurorzy powiedzieli swoje nawet nie wiem co. Usłyszałem tylko swoje imię i to że nie poszło mi najlepiej. Przecież o tym wiem.. Zeszliśmy ze sceny a ja poczułem że coś mokrego i słonego spływa z moich policzków. Tak tak płakałem. Nie wstydzę się łez. Bez słowa usiadłem na kanapie i zacząłem topić swoje smutki w łzach. Chłopcy próbowali mnie jakoś pocieszyć. Ale ja nie chciałem ich litości. Wiedziałem że to co się stało na scenie. Moje bezsensowne wystąpienie nie miało sensu. Powinni mnie wywalić za to z zespołu! Tak.. A nie zdziwię się jak tak zrobią.
* z perspektywy Louisa *
Harry całkowicie się załamał po tym występieniu. Nie wiem czego oni się w nim doczepili przecież jak zwykle zaśpiewał niesowicie. Jego głos jest jak.. jak tysiąc soczystych marchewek. Tak zdecydowanie jak tysiąc soczystych marchewek. Co ja mam teraz zrobić. Nie chce patrzeć jak wypłakuje sobie oczy. Jest moim najlepszym przyjacielem. Na dobre i na złe. Tylko jak go pocieszyć. Słowa do niego nie trafiają. W końcu nie tylko ja próbowałem. Nie muszę coś zrobić natychmiast on nie może tak tłumić w sobie uczuć. Po za tym ze smutkiem mu nie do twarzy wole jak jest uśmiechnięty. Wtedy zawsze oczy mu tak pięknie błyszczą i tryska od niego radość. Kocham takiego Harrego a nie tego smutnego. Powili zbliżyłem się do siedzącego Harrego. Usiadłem obok trochę się powierciłem i delikatnie chwyciłem jego rękę. Powoli zbliżyłem ją do swoich ust i złożyłem na niej kilka delikatnych pocałunków. Poczułem ze Harry delikatnie odwrócił głowę w moja stronę.
- Ci.. Już jestem przy tobie. Nie smuć się już. - druga rękę położyłem mu na głowe i głaskałem jego burze loków. Wiem że to go uspokaja. - Harry popatrz na mnie. - w tej chwili chwyciłem go delikatnie za brodę i zwróciłem jego głowę do mojej. Oczy Harrego jak zawsze zielone tym razem były pełne łez. Wytarłem kilka z jego policzka i popatrzyłem mu głęboko w oczy. Poczułem coś czego nie potrafię opisać. Jakby motylki w brzuchu ale czy na pewno. Miałem ochotę go pocałować.. Ale jak to jego. Ja mam całować Harrego mojego najlepszego przyjaciela. Nic dokoła mnie się nie liczyło ważne było to że jego oczy patrzą na mnie a moje na jego. Tylko to się liczyło. A raczej liczył się tylko on. Nagle jednak Harry spuścił wzrok i delikatnie powili mnie przytulił. Zrobiło mi się lepiej na sercu czując zapach jego włosów, zapach jego bluzy. Oplotłem ręce wokół jego szyki. Serce zaczęło mi być jeszcze mocnej. Harry chyba tez to poczuł bo jego serce równie mocno waliło.
- Dziękuje. - słyszałem cichy głosik za moim uchem. Ty był Harry. Chyba udało mi go pocieszyć. Tak UDAŁO MI SIĘ. Mój przyjaciel dzięki mnie odzyskał uśmiech. To na prawdę wielki sukces.
- Harry popatrz na mnie jeszcze raz.. - Harry oderwał się ode mnie i przeleciał mnie wzrokiem - Uśmiechnij się. - palcami wyrzeźbiłem uśmiech na buzi Harrego. - Tak o wiele lepiej. Zaśpiewałeś wspaniale. Nie ma co się smucić. Jutro porywam się do planetarium. Co ty na to?
- Louis nie mów tak.. Ja wiem że nie popisałem się. Zawaliłem na całego. Lou.. Dziękuje. - ty razem uśmiechnął się w taki sposób ze aż zahuczało mi w głowie. - Planetarium to świetny pomysł. - zaczął mnie gilgotać. Och ten mój Harry. < 3
_
Ala . : D
czwartek, 26 kwietnia 2012
# OO1
Usiadłem na łóżku, włączyłem muzykę i zacząłem rozmyślać. Życie w
x-factorze było spełnieniem moich najskrytszych marzeń. Mogłem śpiewać
nareszcie tak na serio, poznałem świetnych ludzi, mam czterech
niesamowitych przyjaciół, czegóż jeszcze chcieć? Jest po
prostu…magicznie. Czuję się naprawdę bardzo dobrze, wszystko się układa,
nie ma żadnych problemów, ani w zespole ani w rodzinie, wszystko idzie
jak po maśle. Czasem zastanawiam się jak to możliwe, że pod naszymi
oknami rozkładają się namioty fanek one direction. Nie mogę nadal w to
uwierzyć. Wydaje mi się, że to wszystko stało się tak nagle, tak szybko.
Popatrzyłem na zegarek14:30 zaraz mam dyżur w kuchni z Louisem.
Rozmarzyłem się, ach
Louis…nie wiem czemu ale gdy tylko o nim myślę robi mi się tak przyjemnie, tak miło. Jest w nim coś niezwykłego. Coś czego nie da się opisać. Okey trzeba już zejść na dół. Może mi się uda być przed nim i go przestraszyć. Szybko zszedłem do kuchni, mój szatański plan nie wypalił, ponieważ Lou już był na miejscu! A trudno, innym razem go zaskoczę, o taaak! Miał już na sobie fartuszek i czapkę kucharską wyglądał w nich tak uroczo. Szybko zauważył, że przyszedłem, oderwał się od książki kucharskiej i uśmiechnął się do mnie tym jednym z jego uśmiechów po których uginają mi się kolana. Natychmiast poczułem, że się rumienię, więc się do niego wyszczerzyłem i ubrałem się jak prawdziwy kucharz. I spytałem
- To co gotujemy marcheweczko?
- Mmm może zrobimy naleśniki? Wszyscy je kochają! Naleśniki są…ach! Naleśniki to naleśniki!
- Tak to świetny pomysł! A więc bierzmy się do roboty!
- O taaak!
Przyniosłem potrzebne składniki a Lou wpatrywał się w przepis z miną zdziwionego i zagubionego. Zaśmiałem się głośno. On popatrzył na mnie a w jego oczach było widać, że nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi.
- Wybacz, ale nie wiem...po prostu nie potrafię gotować, ja…
- Nie przejmuj się, pomogę ci. Zrobimy to razem – przerwałem mu i uśmiechnąłem się szeroko, miałem nadzieję, że wybrałem jeden z moich najlepszych wyszczerzeń! I chyba tak zrobiłem, bo na policzkach mojego przyjaciela pojawiły się różowe plamki. Pociągnąłem go do blatu i pokazałem jak zrobić ciasto. Ugniatał je dość zabawnie, więc obszedłem go od tyłu, położyłem swoje ręce na jego i razem tworzyliśmy ciasto. Miał bardzo delikatne i miłe w dotyku ręce, długie, chude palce… Nagle przestał, uniosłem wzrok i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Mogłem tak patrzeć w jego niebieskie tęczówki cały dzień. Po prostu utonąłem w jego wielkich, pięknych oczach. Oboje gwałtownie oblaliśmy się rumieńcami i speszeni wróciliśmy do robienia naleśników. Gotowe danie położyliśmy na już nakrytym stole, teraz zostało tylko sprzątanie. Na blacie kuchennym było pełno mąki, Lou popędził do niego szybko i nagle dostałem białym składnikiem w bluzę. Hahahaha! Louis zawsze mnie zaskakiwał, najstarszy a zachowuję się jak pięciolatek, ale za to wszyscy go kochamy, a może tylko ja? Otrząsnąłem się, bo kolejna plama znalazła się na moich spodniach. Teraz ja obrzuciłem go i na zmianę obsypywaliśmy się. Chyba się trochę zmęczył, bo oparł
się o krzesło w kuchni, a ja wykorzystałem ten moment i…dostał! Ale prosto w oczy, och nie! Zaczął szybko je przecierać. Momentalnie się zerwałem i podszedłem do niego, odciągnąłem jego dłonie od twarzy i zacząłem starannie myć jego buzię mokrym ręcznikiem. Wycierałem go ostrożnie i delikatnie żeby jeszcze nie pogorszyć sytuacji. Odłożyłem ręcznik i ująłem jego twarz, kciukami jeszcze próbowałem go wyczyścić, ale nagle poczułem, że na moich włosach…Lou śmiał się głośno z rękoma białymi od mąki, otrzepałem się i zacząłem go gonić po kuchni. Zatrzymał się gwałtownie i ujrzałem, że trzyma przed oczami patelnie. Oboje wybuchneśmy śmiechem. Odłożył ją i spojrzał na mnie. Znowu patrzyliśmy sobie prosto w oczy i znowu to było niesamowicie czułem się wspaniale. Motylki szalały mi w brzuchu, w gardle czułem mocny uścisk, było cudownie. Zaczerwienieni zaczęliśmy myć białą podłogę. O dziwo wszystkim później smakował przyrządzony przez ze mnie i przez Lou obiad. Ach…Lou…Lou….LOU!!!
Jula
Louis…nie wiem czemu ale gdy tylko o nim myślę robi mi się tak przyjemnie, tak miło. Jest w nim coś niezwykłego. Coś czego nie da się opisać. Okey trzeba już zejść na dół. Może mi się uda być przed nim i go przestraszyć. Szybko zszedłem do kuchni, mój szatański plan nie wypalił, ponieważ Lou już był na miejscu! A trudno, innym razem go zaskoczę, o taaak! Miał już na sobie fartuszek i czapkę kucharską wyglądał w nich tak uroczo. Szybko zauważył, że przyszedłem, oderwał się od książki kucharskiej i uśmiechnął się do mnie tym jednym z jego uśmiechów po których uginają mi się kolana. Natychmiast poczułem, że się rumienię, więc się do niego wyszczerzyłem i ubrałem się jak prawdziwy kucharz. I spytałem
- To co gotujemy marcheweczko?
- Mmm może zrobimy naleśniki? Wszyscy je kochają! Naleśniki są…ach! Naleśniki to naleśniki!
- Tak to świetny pomysł! A więc bierzmy się do roboty!
- O taaak!
Przyniosłem potrzebne składniki a Lou wpatrywał się w przepis z miną zdziwionego i zagubionego. Zaśmiałem się głośno. On popatrzył na mnie a w jego oczach było widać, że nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi.
- Wybacz, ale nie wiem...po prostu nie potrafię gotować, ja…
- Nie przejmuj się, pomogę ci. Zrobimy to razem – przerwałem mu i uśmiechnąłem się szeroko, miałem nadzieję, że wybrałem jeden z moich najlepszych wyszczerzeń! I chyba tak zrobiłem, bo na policzkach mojego przyjaciela pojawiły się różowe plamki. Pociągnąłem go do blatu i pokazałem jak zrobić ciasto. Ugniatał je dość zabawnie, więc obszedłem go od tyłu, położyłem swoje ręce na jego i razem tworzyliśmy ciasto. Miał bardzo delikatne i miłe w dotyku ręce, długie, chude palce… Nagle przestał, uniosłem wzrok i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Mogłem tak patrzeć w jego niebieskie tęczówki cały dzień. Po prostu utonąłem w jego wielkich, pięknych oczach. Oboje gwałtownie oblaliśmy się rumieńcami i speszeni wróciliśmy do robienia naleśników. Gotowe danie położyliśmy na już nakrytym stole, teraz zostało tylko sprzątanie. Na blacie kuchennym było pełno mąki, Lou popędził do niego szybko i nagle dostałem białym składnikiem w bluzę. Hahahaha! Louis zawsze mnie zaskakiwał, najstarszy a zachowuję się jak pięciolatek, ale za to wszyscy go kochamy, a może tylko ja? Otrząsnąłem się, bo kolejna plama znalazła się na moich spodniach. Teraz ja obrzuciłem go i na zmianę obsypywaliśmy się. Chyba się trochę zmęczył, bo oparł
się o krzesło w kuchni, a ja wykorzystałem ten moment i…dostał! Ale prosto w oczy, och nie! Zaczął szybko je przecierać. Momentalnie się zerwałem i podszedłem do niego, odciągnąłem jego dłonie od twarzy i zacząłem starannie myć jego buzię mokrym ręcznikiem. Wycierałem go ostrożnie i delikatnie żeby jeszcze nie pogorszyć sytuacji. Odłożyłem ręcznik i ująłem jego twarz, kciukami jeszcze próbowałem go wyczyścić, ale nagle poczułem, że na moich włosach…Lou śmiał się głośno z rękoma białymi od mąki, otrzepałem się i zacząłem go gonić po kuchni. Zatrzymał się gwałtownie i ujrzałem, że trzyma przed oczami patelnie. Oboje wybuchneśmy śmiechem. Odłożył ją i spojrzał na mnie. Znowu patrzyliśmy sobie prosto w oczy i znowu to było niesamowicie czułem się wspaniale. Motylki szalały mi w brzuchu, w gardle czułem mocny uścisk, było cudownie. Zaczerwienieni zaczęliśmy myć białą podłogę. O dziwo wszystkim później smakował przyrządzony przez ze mnie i przez Lou obiad. Ach…Lou…Lou….LOU!!!
Jula
Wprowadzenie
Witam Witam. Będzie to opowiadanie o Larry`m Stylinson`ie < 3
Heuheh na pewno wam się spodoba. Przynajmniej mamy taką nadzieje.
Razem z koleżanką Julką kocham opowiadania o Larrym i postanowiłyśmy że same też takie napiszemy. Rozdziały prawdopodobnie będziemy dodawać na zmianę albo ja dwa ona dwa.
Ja będę podpisywał się Ala a Julka tez po prostu Jula . [ : D ]
Treście opowiadanie jest taka że chłopcy poznają się w XF i powoli a raczej dosyć szybko rodzi się między nimi wielka przyjaźń która z czasem przerodzi się w miłość. Ale czy im się uda? Czy ludzie to zaakceptują? Jak wszystko się ułoży? Tego wszystkiego dowiecie się w wkrótce . < 3
Heuheh na pewno wam się spodoba. Przynajmniej mamy taką nadzieje.
Razem z koleżanką Julką kocham opowiadania o Larrym i postanowiłyśmy że same też takie napiszemy. Rozdziały prawdopodobnie będziemy dodawać na zmianę albo ja dwa ona dwa.
Ja będę podpisywał się Ala a Julka tez po prostu Jula . [ : D ]
Treście opowiadanie jest taka że chłopcy poznają się w XF i powoli a raczej dosyć szybko rodzi się między nimi wielka przyjaźń która z czasem przerodzi się w miłość. Ale czy im się uda? Czy ludzie to zaakceptują? Jak wszystko się ułoży? Tego wszystkiego dowiecie się w wkrótce . < 3
Subskrybuj:
Posty (Atom)